Pierwsze, co rzuca się w oczy, to opakowanie - ładne, oryginalne, nieco intrygujące. A jak jest z zawartością tego opakowania? Czy jest równie ciekawe, a co najważniejsze, skuteczne w działaniu?
Zawartością tego opakowania są trzy produkty, mające w sposób skuteczny, a przy okazji pachnący, zająć się pielęgnacją naszego ciała. Ten Zestaw SPA z Masłem Shea jest jednym z zestawów oferowanych przez firmę Tenex i jej markę Vintage Body Oil. O dwóch zestawach - z olejem abisyńskim i z olejem arganowym - pisałam już we wcześniejszych postach, dziś moje wrażenia po stosowaniu kosmetyków z masłem shea.
W skład zestawu wchodzą: masło do ciała, żel pod prysznic oraz olejek do ciała. Jak spisały się te produkty? Czy w sposób należyty zadbały o moją skórę?
Kosmetyk ma odżywić i wygładzić skórę, w widoczny sposób poprawiając jej wygląd. W produkcie działają: olej migdałowy, ekstrakt z zielonej herbaty oraz prowitamina B5, które wpłynąć mają na jej zmiękczenie i uelastycznienie. Ciało stać się ma aksamitnie gładkie, odpowiednio natłuszczone i nawilżone, a ewentualne podrażnienia zostać mają starannie złagodzone. Piękny zapach ma odprężać i relaksować, sprawiając, że kąpiel stanie się przyjemnym rytuałem dla ciała i zmysłów.
Żel zamknięty jest w twardej, plastikowej buteleczce w brązowym kolorze zamykanej na klik. Ma ona pojemność 200 ml i umieszczono na niej wszystkie niezbędne informacje, mogące nas zainteresować. Jest więc skład, opis dokładnego działania wszystkich składników i piękna obietnica producenta, iż po kąpieli z takim żelem poczuć się możemy tylko jak w SPA ;-)
Butelka, jak wspomniałam, jest twarda i trzeba użyć trochę siły, aby wydobyć z niej kosmetyk, ale jak już nam się to uda, dochodzi do nas ciekawy, intensywny zapach, który utrzymuje się na skórze jeszcze przez jakiś czas po kąpieli. Produkt jest w białym kolorze, w kontakcie z wodą tworzy gęstą, białą warstwę, która powoduje wyraźne nawilżenie i odżywienie skóry. Skóra po osuszeniu jest przyjemnie miękka i gładka, nie ma uczucia ściągnięcia i przesuszenia, można pominąć nawet nakładanie balsamu do ciała.
Produkt ten optymalnie nawilżyć ma skórę, natłuścić ją i zapobiec utracie wody, dzięki czemu odbudować ma ona swoje zniszczone komórki, a jej proces starzenia się znacznie ma się spowolnić. Masło shea, olej migdałowy, prowitamina B5 i ekstrakt z zielonej herbaty działające w kosmetyku mają zregenerować skórę, odżywić ją, wygładzić i uelastycznić. Ciało ma być aksamitnie gładkie, miękkie w dotyku, otulone pięknym, zmysłowym zapachem.
Kosmetyk znajduje się w twardym, plastikowym słoiku o pojemności 200 ml. Jego zawartość zabezpieczona jest dodatkowo sreberkiem, chroniącym przed wydostaniem się produktu na zewnątrz. Tak jak w przypadku wcześniejszego kosmetyku, również i na tym opakowaniu zawarte są liczne mogące nas zainteresować informacje. Masło jest w białym kolorze, ma ono intensywny, zdecydowany zapach, który nieco łagodnieje po nałożeniu na skórę. Konsystencja jego jest lekka, ładnie prowadzi się po ciele, po kilku minutach wnikając w skórę i pozostawiając ją nietłustą, niebłyszczącą, tylko przyjemnie wygładzoną, wyraźnie nawilżoną i aksamitną w dotyku.
Olejek ma natłuścić i nawilżyć skórę, chronić ją przed szkodliwym działaniem wolnych rodników i pobudzić ją do wytwarzania większej ilości kolagenu. W kosmetyku pole do popisu mają masło shea, olej migdałowy i prowitamina B5, dzięki którym skóra stać się ma gładka, elastyczna i przyjemnie miękka w dotyku. Piękny zapach zadziałać ma relaksująco i odprężająco, sprawiając, że chwile z tym olejkiem mają być czystą przyjemnością nie tylko dla naszego ciała, ale i zmysków :-)
Olejek umieszczono w twardej, plastikowej buteleczce o pojemności 130 ml zamykanej na klik. Jego zapach jest przyjemnie słodki, relaksujący, nie tak intensywny jak masła do ciała. Produkt jest bezbarwny o rzadkiej konsystencji, typowo oleistej, nie spływa jednak z ciała podczas nakładania. Tworzy na ciele tłusty film, który dosyć długo się utrzymuje. Kiedy już wsiąknie w skórę, jest ona dobrze natłuszczona, gładka i elastyczna.
Żaden z tych kosmetyków nie wywołał u mnie skutków ubocznych, nie pojawiło się swędzenie, nie wyskoczyły żadne krostki. Ciało było po nich miłe w dotyku, otulone pięknym, relaksującym zapachem. Takie małe, domowe SPA ;-)
Znacie zestawy Vintage Body Oil?
Tę markęznam z bardzo mocnych zapachów :)
OdpowiedzUsuńObserwuję
nie miałam nic od nich ale może się to zmieni niebawem:D
OdpowiedzUsuńPiękne opakowanie:) A czy w tle to nie czasem datura zwana bieluniem?
OdpowiedzUsuńHmmm, wiesz co, nie znam nazwy datura, ale patrząc na fotki w necie, tak ten kwiat wygląda ;-) Jak dla mnie, to funkcjonuje nazwa TROMPETA :-)
UsuńBardzo ładne opakowania aż przyciągają uwagę fajne takie spa
OdpowiedzUsuńOlejek zdecydowanie nie dla mnie. Nie lubię zbyt długo mieć tłustej skóry, wolę jak kosmetyki szybko się wchłaniają
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tych kosmetykach, ale taki zestaw to na pewno super pomysł na prezent :D
OdpowiedzUsuńkosmetyki prezentują się świetnie
OdpowiedzUsuńAż mi zapachniało :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę ten zestaw, ale już wiem, że muszę go mieć :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tych kosmetyków ale wyglądają bardzo kusząco :)
OdpowiedzUsuńNie znam niestety tych produktów;) masło shea i olej migdałowy lubi moje ciało;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię produkty tego typu :) Zestaw prezentuje się uroczo :)
OdpowiedzUsuńNie znam, ale chętnie bym poznała. Olejki, masło shea, piękne zapachy - wszystko to co tygryski lubią najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji testować. Może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńP.S. Fajny pomysł na blog :)
Marki nie znam,ale chętnie bym przetestowała zestaw i do tego tak pięknie opakowany :)
OdpowiedzUsuńMasła, balsamy itp uwielbiam,żele już trochę mniej.
OdpowiedzUsuńŁadnie opakowany produkt, dodatkowo do nawilżenia skóry można sobie sprawić filtr prysznicowy z kdf - świetnie wspomaga działanie kosmetyków z Twojego bloga.
OdpowiedzUsuń